Są na świecie dwa miejsca, w których możesz legalnie polować na ludzi. Park Narodowy Kaziranga w Indiach i forum Geneza Końca. |
| | Adieu II | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
La Wuajel
Liczba postów : 16 Join date : 24/02/2017
| Temat: Adieu II Pią Mar 23, 2018 9:08 am | |
| Początku tej historii należy szukać tutaj: Adieu | |
| | | Baleburg
Liczba postów : 13 Join date : 24/05/2017 Age : -47 Skąd : Wolne Miasto Wawel
| Temat: Re: Adieu II Sob Mar 24, 2018 3:17 pm | |
| Prolog Tu, na pstrej wieży Nie uświadczysz lemieszy Tutaj strażnik okrakiem stojąc Pozwoli tobie utonąć
Tam gdzie mury warowne się wznoszą Skąd ponure dźwięki dochodzą Żadne dzieci nie chichoczą
Dwóch ich było - mniejszy i starszy Niech to wam wystarczy! Jeden doglądał bramy Drugi bawił u straży
Zeszli się pewnego razu Ileż to padło rozkazów! Wśród szeregów gwarno Nadstawić ucha należy z rozwagą -
- Co cię tak cieszy, druhu złoty, czy to te rozpoczęte obchody? Ktoś w tej chwili wpadł do wody
- Nie drwij ze mnie, malcu srogi - szczęściem mym są me dochody
Umknął wtem, kto w Królową wierzył, Dopadając pstrych wybrzeży
- Przepych, przepych, mój rodaku. Ileż monet, czy miedziaków?
Odpowiedzi nie dosłyszał, wrogi tłum się zbliżał
- ...tam to tylko głupców łupić! On też pancerz chciał zamówić...
tajniki przedsiębiorczości wpół hukiem zakryte w uszach pary słów parzyste
- Pancerz mówisz? Gdzie ty płatnerz, gdzie zbrojownia - niech on cię tylko spotka!
Padły głowy obcych rodzin pewnie o siarkę się rozchodzi
- Psoty prawisz, głowa mała - jego pewno już przeszyła strzała
Taki dialog załyszała Nasza wędrująca triada Płatnerzowi biada zasądzona Niech on go tylko spotka!
Ostatnio zmieniony przez Baleburg dnia Pon Kwi 02, 2018 7:04 pm, w całości zmieniany 3 razy | |
| | | La Wuajel
Liczba postów : 16 Join date : 24/02/2017
| Temat: Re: Adieu II Wto Mar 27, 2018 1:51 pm | |
| Bohaterowie siedzieli przy drewnianej ławie, czarnej lecz nie od farby czy smoły, a wszechobecnej wilgoci. Przyjemny zapach gorącej kaszy, przyjemny bynajmniej nie z powodu jej smaku a długiej drogi, niwelował swąd stęchlizny. Pusty żołądek jest najlepszą przyprawą. Naburmuszony kapturzysta siedział przed pęczkiem już nieco przywiędłych ziół, tych samych które "ta wiedźma" próbowała mu "wcisnąć" przez całą podróż. Naprzeciw niego owa ciemiężycielka o twarzy z kamienia i rządającym wzroku spoglądała raz to na niego raz na rośliny -Baleburgu kim był ten obcy?- spytała nie spuszczają wzroku z krnąbrnego pacjenta. | |
| | | Baleburg
Liczba postów : 13 Join date : 24/05/2017 Age : -47 Skąd : Wolne Miasto Wawel
| Temat: Re: Adieu II Pon Kwi 02, 2018 7:03 pm | |
| A Zawadzki, psi to radny Ni do szklanki, ni do strawy Tu popitek, tam zakąska Wtem cię jego ostrze spotka!
Nie bądź głuchy, słuchaj winy Jakie jego ręce czyniły;
Pięciu było - rajców miejskich Nie za kiepskich, ni za tęgich Lecz co w kuluarach brzmiało To że diet im był mało
Co u diaska? Skąd zarzuty? Toć rozdano za wszystkie zuchy Nie ma w skarbcu tyle By zostawić Gotów w tyle
Rzecz to dziwna, niesłychana W skarbcu brakuje pana Kto więc widział te pieniądze Tego wbite w ciało ostrze
- O siostry, bracia wielcy U mnie szukać tylko nędzy Kto poświadczy, żem bez winy Uratuje męża gminy
I świadczyli - nieporadnie Stadnie, mnogo, niestarannie Był to jeden radny-brodacz Słuchający wbrew prawdzie potwarz
Już za wiele padło kłamstw, gdy to tłum popadł w trans Jeden tylko - sprawiedliwy Wytknął mówcy jego winy
Że rękojeść - niezłocona - Zawadzkiego miała żona Że podróżnik nocami dziwny Odwiedzał miejskie strychy A po ekspedycji ukończonej Przekazywał wszystko - żonie
- Bujda pany, patrzcie dziada - wyjść próbuje na wariata!
Po tygodniu wieść ustała, Po miesiącu nie wracała Zawadzkiego płaszcze modre A Ba-urga już zielone
Morał z tego, tej historii Nie odkrywać nigdy zbrodni Bo kto zarzut słuszny wniesie Ten dowodu ciężar niesie | |
| | | Diaz
Liczba postów : 11 Join date : 21/02/2017
| Temat: Re: Adieu II Nie Kwi 15, 2018 4:26 pm | |
| Diaz uważnie wsłuchiwał się w wiersz Baleburga. Nie przez wzgląd na walory poetyckie, gdyż tych dzieło niemal nie uświadczyło, a przez oskarżenia wystawiane Pod adresem Zawadzkiego. Wreszcie dni podróży, spędzone głównie na tłumieniu bólu w piersi z pomocą tabletek, których zapas niebezpiecznie się kurczył zostały mu wynagrodzone. Poznał odpowiedź na pytanie, które Thane postawił przed nim, gdy stał na zrujnowanym dworcu. Łowca pomyślał, że gdyby przyjaciel od razu wyłożył mu sprawę już dawno by ją domknął i zamiast w podrzędnej knajpie w równie podłym mieście, siedziałby teraz w kryjówce Łowców, zażywając zasłużonej przerwy od życia. Ta myśl sprawiła, że odruchowo sięgnął po piersiówkę, lecz szybko się powstrzymał, gdyż wypicie czegokolwiek wymagałoby zdjęcia maski w dość zatłoczonym miejscu. Z Thane’m tak już niestety było – przez cały okres ich znajomości zaledwie trzy razy zdarzyło się, by o podobnej sprawie powiedział wprost. Taka już była jego natura i Diaz nic nie mógł na to poradzić. Skupił się więc na analizowaniu dostarczonych mu właśnie informacji. Jeśli Baleburg nieudolnie rymował prawdę, oznaczało to, że Zawadzki dopuścił się zdrady. Była to dość cenna wiadomość, w końcu był to radny był cierniem dla działalności Łowców na terenach Wolnego Miasta i już dawno postanowiono coś z tym faktem zrobić. Był to jeden z powodów, dla których Łowca przyjął to zlecenie. Miał nadzieję, że jeśli członek jego organizacji pomoże Zawadzkiemu ująć sprawcę zamachu na swoje życie, ten zmieni swoje stanowisko i przychylniejszym okiem spojrzy na ich działalność. Mocnym argumentem do poparcia tej tezy była łatwość, z jaką otrzymał robotę. Jednak kompletne pozbycie się Zawadzkiego, w sposób zgodny z prawem, poprzez postawienie go przed sądem było znacznie ciekawszym i pewniejszym rozwiązaniem problemu. Potrzebował tylko dowodu na szkodliwą działalność Zawadzkiego, a Baleburg mógł mu takowego dostarczyć. Do rozwiązania pozostawała już tylko kwestia Gotki. Przez całą podróż nie mówiła zbyt wiele i jej udział w tym wszystkim wciąż pozostawał tajemnicą. Diaz wiedział, że będzie musiał rozwikłać tę zagadkę, zanim zapuka do drzwi Zawadzkiego. Na razie jednak powinien wyciągnąć więcej z Baleburga i… Były radny został zrzucony ze stołu, na którym wygłaszał swój wiersz. Natychmiast chwyciły go dwie pary silnych rąk, kolejna zakładała mu knebel. – I ty się nazywasz poetą? – Rozległ się cichy, zachrypnięty głos. – Już my ci pokażemy poezję. Brać jego przyjaciół! Diaz rozejrzał się po karczmie. Gtoka spoczywała już nieprzytomna w rękach tajemniczych oprawców, on sam był otoczony. Napastnicy powoli się do niego zbliżali, gotowi do obezwładnienia go z pomocą ćwiekowanych pałek. Pozostali goście albo nie zwracali na te wydarzenia uwagi, albo zdążyli stwierdzić, że to nie ich problem. Łowca westchnął. Podniósł ręce nad głowę i wstał powoli. – Nic nie zmieni, jeśli powiem, że znam go od kilku dni i cokolwiek robił w życiu, mój udział w tym był żaden? – spytał, wskazując głową Baleburga, którego świadomość też już pochłonęło ćwiekowane drewno. Nikt mu nie odpowiedział. – Dobra, nie mam zamiaru walczyć za przegraną sprawę – powiedział i pozwolił, by go związano mu ręce, oraz zasłonięto oczy. Przeczuwał, że mając wybór, nieznajomi będą chcieli oszczędzić sobie niesienia dodatkowego pozbawionego jaźni ciała i intuicja go nie zawiodła. Szedł w milczeniu, prowadzony przez osobę, będącą w jego obecnym pojmowaniu zaledwie ciepłym dotykiem ręki na ramieniu. Marsz trwał dość długo, lecz Łowca starannie przeliczał pokonany dystans. Gdy wreszcie się zatrzymali, mógł dzięki temu wyliczyć, gdzie mniej więcej zdążyli zabrnąć. Nie znał dokładnego kierunku drogi, lecz jej długość oznaczała, iż mogli znajdować się w „Bogdance”, Przyczółku Łódzkim, lub… – „Nie… Nie mogli być aż tak głupi” – pomyślał. Życie miało wkrótce zweryfikować jego myśl.
| |
| | | La Wuajel
Liczba postów : 16 Join date : 24/02/2017
| Temat: Re: Adieu II Pon Kwi 16, 2018 11:30 am | |
| Niebo przesłaniał mrok gdy Wuajel ocknęła się związana na dachu pośrodku nieznanej metropolii. Dookoła płoną ogień w centrum stał drewniany "kozioł" o trójkątnym grzbiecie zaś na nim siedział Baleburg. Położenie radnego nie należało do komfortowych, na jego kostkach wisiały dwa ciężkie kamienie, a dookoła pląsali ubrani w kozie głowy pół nadzy ludzie. "Dwa raz, Dwa raz jeden z nas (...)" tłum skandował pochłonięty dzikim tańcem podczas gdy na palety ustawione nieopodal wspieła się postać z głową byka:
P- przewodnik chóru H- chór B- Baleburg W- Wuajel
P- Wzywam was nieczyste duchy Strzygi diabły chciwe mary Vendeglo rządzące muchy AA-BB wy poczwary!
B- Moi bracia choć odlegli Byście zemną tu usiedli Kozioł z drewna byt to srogi Lecz w mym sercu nie ma trwogi
P- Zamilcz dziadu stary, chciwy! Ukarzemy cię przykładnie Pan zawadzki sprawiedliwy Twoją klikę wskazał ładnie.
B- To jest zamach na me życie.
P- Chwytasz fakty znakomicie.
H- To zamach na jego życie Chwyta fakty znakomicie.
W- O boże...
H- Cichaj babo! Myśmy zwani odszczepieńcy Bo nasz rym jest przeplatany "Przeplatani ci odmieńcy!" Nurt nie dofinansowany.
W- O matko...
H- Cichaj babo! Dwa raz dwa raz Jeden z nas Dwa raz dwa raz Jeden z nas (...)
P- Jak nie, przyjdzie na cię czas! Wybór więc przed tobą leży Możesz stać się jednym z nas Lub pozostać psem nie świerzym.
H- Możesz stać się jednym z nas Lub pozostać psem nie świerzym Jak ten co tu w grobie leży.
W- Co za bełkot...
P- Zakneblować babie usta! A ty Baleburgu... wybieraj.
| |
| | | Baleburg
Liczba postów : 13 Join date : 24/05/2017 Age : -47 Skąd : Wolne Miasto Wawel
| Temat: Re: Adieu II Wto Lip 10, 2018 4:25 pm | |
| Baleburg uczniem krnąbrnym Do zmiany rymu niespodobnym Kultystów nawrócenia chęć szczera Nie odnajdzie zrozumienia
"Nie ma szansy, moi mili byście talent mój - swym - przebili Rozprószajcie ognie ostre Ciężar mąk tych, ja, uniosę"
Jak powiedział, nie zrobili Dziadka uszy kłem przebili Kara ta, odzwierciedlająca Dla poety zaś hańbiąca
"Występnym trzeba być by z wami jeść, pić, żyć Nie znajdziecie u mnie rady Czekać można tylko zwady"
Heroiczność tego posła Wzruszyłaby szczerego kozła A że kozły pół to, pół ludzie Czekać trzeba na południe
"Do namysłu chcę mieć dzień A bębniarzy słyszeć chcę Bo muzykę lubię tę Każdy jeden jej odcień"
Kultyści wychodzą, bębniarze zostają Wiele szans na opór nie mają Bo tych rymów siła taka By wyzwolić z klatki ptaka | |
| | | Diaz
Liczba postów : 11 Join date : 21/02/2017
| Temat: Re: Adieu II Wto Lip 10, 2018 11:44 pm | |
| Diaz z niedowierzaniem patrzył na absurd, którego był świadkiem. Znajdował się już w wielu irracjonalnych sytuacjach, ale to był głębszy poziom absurdu. Oto głupa poetów od siedmiu boleści zaciągnęła ich do Ciemnej Strefy tylko po to, aby zmusić radnego, będącego u schyłku życia do zmiany typu rymów, jakich ten używał w swojej "poezji". A Baleburg nie był lepszy. – Dzień namysłu? – Pomyślał rozbawiony. – Będziemy mieli szczęście, jeśli jutro o tej porze nasze kości będą tylko w połowie ogryzione z mięsa. Czy to jest gniazdo Wampirów? – Ze zgrozą spojrzał na walący się nie tak daleko od nich budynek, niepokojąco przypominający sierociniec, który zawsze omijał najmniej kilometrowym łukiem. Wiedział też, że jeśli klub niewydarzonych poetów opuści dach, zostaną na nim uwięzieni. To nie wchodziło w grę. Trzeba było coś zrobić i trzeba było zrobić to szybko. Już prawie rozpracował węzeł, trzymający jego ręce, ale potrzebował jeszcze trochę czasu, by go rozwiązać. Musiał tylko sprowokować porywaczy do popełnienia jakiegoś błędu. Zrobił pół kroku do przodu. – Co ma być, to będzie – pomyślał i przemówił:
Ktoś musi głosem rozsądku być wam. Skoro prozę kwitujecie sykiem, Oto waszym przemówię językiem. Grzecznie proszę, spójrzcie wszyscy o tam.
Słońce ku ziemi się chyli. W Ciemnej strefie noc to śmierć, a broni macie sztuk pięć. Wynaturzeń węch nie zmyli.
Chcecie za wiersze złota i miry. Uznania pragniecie, Normalne to przecie. Tymczasem budzą się już wampiry.
Zrozumieć jedno musicie. Jeśli tu zostaniemy, Niechybnie zginiemy. Uszanujcie własne życie.
Martwi żadnej sztuki nie stworzą. Jeśli chcecie rym ocalić, Was nie może nic obalić. Zniknijmy przed ostatnią zorzą.
Na co tu jeszcze czekacie? Wiersz mój dobiegł wreszcie końca, Wraz z ostatnim blaskiem słońca. Życie, czy śmierć wybieracie?
Poeci patrzyli na niego oburzeni. – Okalające? – odezwał się w końcu jeden z nich. Ten, który trzymał miecz Łowcy. – Rymy okalające? Jak śmiesz?! Mężczyzna rzucił się do ataku, wyszarpując katanę. Diaz uśmiechnął się pod maską. Więzy poddały się przy czwartej strofie. Zrobił nieznaczny krok do tyłu, wykorzystał pęd napastnika, by obalić go na ziemię i kopnięciem w nadgarstek zmusił do puszczenia broni. Natychmiast ją chwycił i w trzech skokach dopadł do człowieka noszącego głowę byka, który – jak miał nadzieję – dowodził tą zgrają. – Jeśli ktoś choćby drgnie bez mojej zgody, poderżnę mu gardło – powiedział głośno, nieznoszącym sprzeciwu tonem. – Rzucić broń! Wszyscy! Chwilę to trwało, ale w końcu cały arsenał poetów, w tym pięć sztuk broni palnej wylądowała na podłożu. – Rozwiąż dziewczynę – rozkazał stojącemu najbliżej mężczyźnie. Diaz wolał sobie nie wyobrażać, kim jest ten człowiek, że cała zgraja nawet nie próbuje ryzykować jego życia. – Będziesz na tyle miła, żeby związać naszych kozło-ludzi? – spytał, gdy Gotka wyjęła sobie knebel z ust. Okazała się na tyle miła. Gdy wszyscy zostali już unieszkodliwieni, Diaz związał przywódcę i zdjął Baleburga z kozła. Rozejrzał się za resztą swojego ekwipunku, ale na dachu go nie było. Już chciał pójść w kierunku drzwi, prowadzących w głąb budynku, gdy w oddali usłyszał charakterystyczny wrzask. Wampiry opuściły gniazdo. Zaklął głośno i rzucił się w stronę najbliższego poety. Płynnym ruchem rozciął mu nogę. Głęboko. Bardzo starannie i dokładnie wytarł ostrze o niezakrwawioną jeszcze część spodni krzyczącego z bólu mężczyzny, po czym rzucił się w kierunku drzwi. – Biegiem! – rzucił do Gotki i Baleburga. Otworzył drzwi gwałtownym szarpnięciem, poczekał, aż towarzysze przekroczą próg i zatrzasnął je za nimi. – Zgaduje, że nigdy wcześniej nie mieliście wątpliwej przyjemności przebywać w Ciemnej Strefie. Cóż, ja miewałem okazje i pozwolę sobie objąć dyktaturę, dopóki nie opuścimy miasta. Wampiry będą na nich ucztować kilka godzin. Musimy być najmniej dzielnicę dalej, zanim skończą. Ruszamy. Nie czekał na odpowiedź. Schodząc po zniszczonej klatce schodowej natknął się na otwarte na oścież mieszkanie, w którego przedpokoju poeci zrobili sobie składowisko dóbr materialnych. Ich dóbr materialnych. Wskazał to skinieniem głowy. Błyskawicznie zgarnął swój dobytek i ruszył dalej, tylko na chwilę odwracając głowę, by sprawdzić, czy pozostali wciąż za nim idą. – To będzie cholernie długa noc – pomyślał. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Adieu II | |
| |
| | | | Adieu II | |
|
Similar topics | |
|
| Permissions in this forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|